Wiele, wiele lat temu, gdy prowadziłem Polską Stronę Entuzjastów Curlingu, kilka razy zdarzyło mi się oceniać występy polskich drużyn narodowych na turniejach rangi Mistrzostw Europy. Na ile były to oceny obiektywne i rzetelne czytający mogli sami ocenić. Jednak ocenianie własnego występu przychodzi mi z pewną trudnością...
Podzieliłem więc mój wywód na plusy i minusy, a końcową ocenę każdy z Was wystawić może sam... Może w komentarzach?
Plusy:
+ wyjazd Reprezentacji Polski na MŚ doszedł do skutku - pojechaliśmy, zagraliśmy, wyglądaliśmy (dzięki Adeli nawet bez wstydu), uczestniczyliśmy w imprezach oficjalnych, zakończyliśmy turniej sklasyfikowani - biorąc pod uwagę okoliczności, nie było to wcale takie proste...
+ brak większych problemów we wzajemnej współpracy zarówno na lodzie, jak i poza nim - nieźle jak na team o kilkudniowej historii...
+ zwycięstwa z Rumunią i Słowacją - to był plan minimum na ten turniej, choć wcale ta Rumunia nie była tak słaba (już zdarzyło się Polakom z zespołem z tego kraju zremisować, co patrząc na grę Colibana wcale nie dziwi), a Słowacy od paru sezonów mają w Bratysławie obiekty do curlingu...
+ wygrana z Holandią - od wielu lat w rankingach męskiego curlingu Holendrzy są nad nami (ostatnio też to oni pozbawili szansy gry o awans do Grupy A naszą męską drużynę); Marianne Neeleman grała w Dwójkach Mikstowych już w poprzednich Mistrzostwach (zresztą bardzo dobrze); Holendrzy mają oczywiście halę do curlingu - zwycięstwo Polski w tym meczu z pewnością oceniono jako niespodziankę,
+ wygrana z Japonią - Japończycy to najbardziej doświadczona curlingowo nacja w Azji, szczególnie w rywalizacji pań (5 występów na Igrzyskach Olimpijskich); w turniejach Dwójek Mikstowych reprezentanci Kraju Kwitnącej Wiśni grali po raz siódmy; w meczach z faworytami grupy ze Szwajcarią, Czechami i Australią, Japończycy grali wyśmienicie, przegrywając trzykrotnie o włos - odpowiednio 7-8, 5-6 i 5-6 - a tymczasem w meczu z Japończykami prowadziliśmy grę, to my mieliśmy inicjatywę, od 3 partii prowadziliśmy i to my dyktowaliśmy warunki - pierwszy mecz Polski z Japonią w dorosłym curlingu i pierwsza wygrana, z pewnością wielka sensacja...
+ w klasyfikacji końcowej turnieju Polska przed m.in. Japonią, USA, Danią, Niemcami, Łotwą, Estonią, Holandią, Włochami i Nową Zelandią...
Minusy:
- DSC (Draw Shot Challenge) - w całym turnieju osiągnęliśmy najsłabszy ze wszystkich drużyn średni wynik zagrań typu Long Shot Distance; kilka spotkań potrzebowaliśmy na to, by zrozumieć jak zachowuje się lód przed meczem (szczególnie trudne było to podczas pierwszej rozgrzewki); jeden z wyglądających bardzo dobrze kamieni złapał coś i wylądował na bandzie; nie mieliśmy w ogóle opracowanego schematu rozgrzewki dla dwójki; to wszystko spowodowało, że nie byliśmy w stanie wstrzelić się w dobrego draw'a przed meczami - z pewnością do poprawki...
- mecze przeciwko Australii, Czechom i Szwajcarii - w tych spotkaniach pierwsze połowy kończyły się wysokimi wynikami dla przeciwników, choć geneza była za każdym razem inna (odsyłam do artykułów opisujących poszczególne mecze),powodowało to brak możliwości nawiązania walki i wywarcia choćby odrobiny presji na przeciwniku - do poprawki...
- brak awansu do fazy play-off turnieju - jeśli do tej fazy mogą awansować Hiszpanie (którzy też nie mają obiektu do curlingu), to z pewnością Polaków też na to stać - oczywiście oni potrzebowali 5 występów tej samej drużyny w tym turnieju, by zdobyć medal, więc to aż takie proste nie jest, ale play-off jest dla nas jak najbardziej do osiągnięcia...
Ranking po fazie Round-Robin - za oficjalną stroną turnieju.
I tyle. Turniej wygrali Szwajcarzy - to już piąty tryumf curlerów z tego kraju w siedmiu jego edycjach (sic!), którzy grali naprawdę wspaniale. Kluczem dojrzałość, szczególnie taktyczna (widać lata gry na takim lodzie), dobre przygotowanie strategiczne (trener z Kanady - Al Moore), odporność psychiczna i po prostu dobra gra w curling. Prosta recepta na sukces, prawda?
Srebro dla Szwecji i Szwedów trochę nam było żal, gdyż mieli w finale kolosalną przewagę, której nie potrafili obronić. W efekcie znowu tylko srebro - to już trzecie z rzędu (wcześniej też brąz) i pewnie spory niedosyt w ekipie Trzech Koron.
Brąz, dla czarnego konia turnieju, Hiszpanii, prowadzonej przez filigranowego Sergio Veza. Tu za Hiszpanią przemawiała z pewnością swoboda gry, brak presji, ale i doświadczenie - w tym składzie grali oni już po raz piąty. Nie bez znaczenia była też sympatia ogromnej większości publiczności podczas ich decydujących spotkań.
Czwarte miejsce. Zwykle na zespoły z tego miejsca nie zwraca się uwagi, ale tu aż się prosi o słowo komentarza. W trakcie turnieju zastanawiałem się czy Węgrzy są w stanie udźwignąć presję. Widać było, że wobec nich są ogromne oczekiwania, na każdym ich meczu najliczniej na trybunach reprezentowani byli Madziarzy, przyjechała nawet do Dumfries jedna z węgierskich dziennikarek (!), a przez cały turniej trudno było dostrzec na twarzy młodych przecież zawodników z Budapesztu choćby odrobinę uśmiechu. W efekcie porażka w półfinale załamała całkowicie ich motywację i pomimo tego, że siła ich gry była niewspółmiernie wyższa od gry Hiszpanów, to w meczu o brąz wykazywali oni kompletny brak zainteresowania wygraną...
Po obserwacji całego turnieju konkurencja Dwójek Mikstowych urzekła mnie jeszcze bardziej. Na lodzie dzieje się mnóstwo. Losy meczów odwracają się bardzo często o 180 stopni. Faworyci często przegrywają. Mecz trwa niewiele ponad 90 minut. Jest mnóstwo kamieni w grze i naprawdę wiele trudnych i spektakularnych zagrań. Ideał pod kątem transmisji telewizyjnych. Oceniam, że ta konkurencja po wejściu do programu Igrzysk Olimpijskich (a są na to podobno ogromne szanse już w 2018 r.) może bardzo szybko stać się realną konkurencją dla tradycyjnego czwórkowego curlingu...
I jeszcze słowo o tych Igrzyskach. Plan jest, aby w turnieju olimpijskim zagrało 16 najlepszych zespołów z całego świata. Polska na tegorocznym czempionacie zajęła 16. miejsce. Czy to nie brzmi obiecująco?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz